Austria,  Europa

Wiedeń – cesarskie miasto

Wiedeń – stolica i zarazem największe miasto Austrii, kraju, który kojarzy się z malowniczymi krajobrazami alpejskich szczytów. Mimo to, sam Wiedeń nie jest położony zbyt wysoko – 170 metrów n.p.m. to zdecydowanie nie góry.

Wiedeń sam w sobie nie był nigdy głównym celem naszych wyjazdów. Dwukrotnie jednak uznaliśmy, że będzie to odpowiednie miejsce na przystanek w podróży. Raz w drodze nad Balaton, drugi raz w drodze do Chorwacji. Miasto ma naprawdę wiele do zaoferowania, dlatego jesteśmy przekonani, że na pewno będzie ono jeszcze wykorzystane jako przystanek w podróży, a może nawet jako miejsce docelowe.

Pałac Schönbrunn

Żona jako fanka księżniczki Sissi, bardzo chciała odwiedzić Pałac Schönbrunn. Prawda jest taka, że bez względu na to, czy ktoś jest fanem Sissi czy nie, wpisany na listę UNESCO Pałac Schönbrunn jest prawdopodobnie najczęściej i najchętniej odwiedzanym miejscem w Wiedniu i całej Austrii. Sama otoczka i marketing związany z księżniczką, przyczynia się niewątpliwie do zwiększenia liczby turystów. Warto jednak zaznaczyć, że według informacji Sissi wcale specjalnie nie utożsamiała się z pałacem i wcale nie lubiła w nim przebywać, szukając tylko okazji do spędzenia czasu na Węgrzech lub na Korfu. Magia wizerunku księżniczki jednak działa, co powoduje, że jest tam niezwykle tłoczno.

My wybieramy się na zwiedzanie w godzinach popołudniowych. Jesteśmy przy kasie około godziny 16.00, przed nami stoją 3 osoby. Bardzo nas to cieszy, bo zdążyliśmy się naczytać o ogromnych kolejkach w celu kupienia biletu. Widząc jednak misternie skonstruowany labirynt z słupków i taśm, zaczynający się grubo przed kasami, zdajemy sobie sprawę z tego, że to o czym czytaliśmy, raczej nie mija się z prawdą.

Jeśli chodzi o bilety, ich cena zależy od trasy jaką sobie wybierzemy oraz od tego czy poza komnatami, chcemy doświadczyć jeszcze atrakcji w pałacowym ogrodzie. Ceny biletów oraz opis tego, do czego nas uprawniają, możecie znaleźć na stronie pałacu. Jako że pora nie jest zbyt wczesna, a nam zależy jeszcze na spacerze po ogrodzie, wybieramy trasę Imperial Tour. Mimo, że kolejka do kasy nie była duża, to przy wejściu do pałacu ludzi czekających na wejście było zdecydowanie więcej. Wchodząc do środka dostaje się materiały do odsłuchania. Są one dostępne również w języku polskim. Zwiedzanie jest indywidualne, na otrzymanym urządzeniu wybieramy jedynie numer komnaty, naciskamy play i słuchamy materiału dotyczącego danego pomieszczenia. Przejście trasy nie powinno zając więcej niż 45 minut. W pałacu obowiązuje zakaz fotografowania.

Ogrody Schönbrunn

Po wyjściu z pałacu kierujemy się w stronę ogrodów. Największą (przynajmniej dla naszej córki) atrakcją całego Schönbrunn okazują się skoki nad studzienką kanalizacyjną. Gdybym tylko wiedział, to zamiast kilku godzin w samochodzie, mogliśmy wyjść przed blok we Wrocławiu.

Wstęp do samego kompleksu jest bezpłatny. Jedynie wejście do oranżerii, palmiarni, labiryntu czy na Gloriettę wymagają zakupu biletu (ceny do sprawdzenia na wspomnianej już wcześniej stronie). Park jest niesamowicie zadbany. Wszystko elegancko przystrzyżone, docięte, wyrównane. Spacerujemy niespiesznie alejkami między drzewami i krzewami. Żeby nie było zbyt nudno, córka dorzuca do spaceru elementy berka i zabawy w chowanego, więc finalnie jesteśmy trochę zmęczeni.

Po wyjściu na niezadrzewioną przestrzeń kierujemy się w stronę wzgórza i położonej na nim Glorietty. Wrażenie robią niezliczone ilości kwiatów znajdujące się pośrodku parku. Sposób w jaki zostały one ułożone i to, jak bardzo są zadbane to również bajka. Wchodzimy na wzgórze (taki spacer i w ogóle cała przebieżka po Wiedniu dobrze nam zrobi przed planowanym lenistwem w Chorwacji), skąd roztacza się przepiękna panorama na pałac, jego otoczenie i ogólnie na Wiedeń.

Uff…, zmęczyliśmy się trochę, a i godzina robi się późna, więc schodzimy i kierujemy się w stronę metra. Zbieganie ze wzgórza krętą ścieżką okazuje się równie interesujące co skoki nad studzienkami. Dobrze. Zmęczy się, to bez problemu uśnie. Wychodząc, udajemy się jeszcze na lody po drugiej stronie ulicy, po czym wsiadamy do metra i jedziemy w stronę hotelu.

5 komentarzy

  • Magda86

    Tak, tak studzienka wygrała!!
    Ja bym tylko chciała dodać, że mimo większych kolejek, czy na wejściu czy gdziekolwiek na terenie pałacu, obsługa szybko i sprawnie reaguje na turystów z wózkami dziecięcymi (boczne wejście, winda) także nie ma obawy, że z dzieckiem trzeba stać w jakiejś kilometrowej kolejce.
    Oczywiście jest im mocno na rękę, żeby dziecko się za bardzo nie znudziło i np nie rozpłakało?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *