Europa,  Słowenia

Słowenia – najważniejsze informacje

Słowenia jest krajem, przez który ogromna liczba Polaków przejeżdża każdego roku w drodze do Chorwacji, a tym samym popełnia wielki błąd. Błąd, polegający na tym, że tylko przejeżdża. Kraj ten wywarł na nas bardzo pozytywne wrażenie. My zaplanowaliśmy tu krótki (ale zawsze) postój na 2 noce. Skończyło się na trzech noclegach. Powiedzmy, że trochę nas Słowenia zatrzymała w swoich objęciach;)

W planie mieliśmy Wąwóz Vintgar i Jezioro Bled, tymczasem udało się zrobić szybką objazdówkę po słoweńskim wybrzeżu i nawet zajrzeć do Italii (relacja już wkrótce)

Jak dojechać?

Prosta sprawa. Kierując się w stronę Bledu czy wybrzeża, to w zasadzie skąd by nie jechać, nasze drogi spotkają się pewnie w okolicy Wiednia. Ewentualnie z południowo-wschodniej Polski można spróbować trasy przez Węgry. My jadąc z Wrocławia kierowaliśmy się na przejście w Boboszowie, a następnie przez Czechy drogą numer 43 do Brna, przez Mikulov, Austrię do przejścia w okolicy Ferlach.

Czy kupować winiety?

To zależy. Jadąc wspomnianą wyżej trasą nie kupowaliśmy winiety czeskiej. Na trasie mamy jedynie około 20 km autostrady za Brnem, więc to sobie minęliśmy boczną drogą. Jest opcja dojechać autostradą A4 do Gliwic, stamtąd A1 do przejścia w Gorzyczkach i dalej autostradą przez Czechy. Jedzie się na pewno wygodniej i szybciej, ale ma się do przejechania jakieś 150 kilometrów więcej, więc czasowo wychodzi mniej więcej to samo. Co kto woli. My pojechaliśmy trasą widokową, zostawiając sobie w kieszeni około 120 złotych (16 PLN – opłata za A4, ok. 55 PLN – winieta czeska, ok. 50 PLN – paliwo za dodatkowe 150 kilometrów jazdy).

W Austrii koszt 10-dniowej winiety wynosi 9 EUR. Niewielka cena, a oszczędność czasu, w drodze z północy na południe, jest ogromna. Niektóre odcinki (mosty, tunele) są dodatkowo płatne, ale na trasie do Słowenii takich nie uświadczycie, chyba, że chcecie wjechać przez płatny Karawankentunnel.

W Słowenii koszt tygodniowej winiety to 15 EUR. Jeśli chcecie odwiedzić tylko Bled, nie ma specjalnie potrzeby jej kupowania. I tu polecam dojazd autostradą do Klagenfurtu i stamtąd w stronę Ferlach. Przy okazji możecie zwiedzić Park miniatur w Klagenfurcie (więcej o parku przeczytacie tutaj). Natomiast w przypadku wycieczki nad Adriatyk, to już zależy od Waszej wygody. Pamiętajcie, że Słowenia jest generalnie krajem górzystym, więc drogi, aczkolwiek dobrej jakości, są bardzo kręte, co znacznie wydłuża czas przejazdu. Jeśli tylko przejeżdżamy przez Słowenię w jej wschodniej części w stronę granicy z Chorwacją, można ominąć autostradę i zaoszczędzić. Jeśli jednak kierujecie się na wybrzeże Adriatyku lub do Chorwacji na Istrię czy Wyspę Krk, myślę, że warto oszczędzić sobie czasu i nerwów. Wtedy jadąc z Austrii można śmiało kierować się na przejście graniczne w Spielfeld.

Informacje ogólne

Nie mieliśmy jakiegoś specjalnego wyobrażenia o Słowenii, ale zaskoczyło nas to, że naprawdę wszystko jest bardzo ładnie poukładane. Piękne domki, nawet w małych wioseczkach. Knajpa w zasadzie w każdej miejscowości. Zagospodarowanie terenu nad morzem to już bajka. Jeśli chodzi o ceny noclegów w popularnych miejscowościach, jest trochę taniej niż Austria czy Włochy, ale drożej w porównaniu np. z Chorwacją. Ceny jedzenia w sklepach czy restauracjach są wyższe niż w Polsce.

Walutą obowiązująca w Słowenii jest euro. Językiem urzędowym jest słoweński, ale w żadnym miejscu nie mieliśmy problemu z porozumieniem się po angielsku. Tutaj spotkały nas dwie ciekawe sytuacje. Obie związane z poszukiwaniem noclegu.

Jak się dogadać?

Przy pierwszej, Pani po angielsku nie mówiła. Nie mówiła też po niemiecku, ani w żadnym innym języku, o którym mielibyśmy jakiekolwiek pojęcie. Kiedy już mieliśmy kończyć rozmowę okazało się, że Pani całkiem dobrze daje radę po polsku.

Druga sytuacja miała miejsce, kiedy dojechaliśmy na wcześniej zarezerwowany nocleg. Było już ciemno, około godziny 21.00. Jechaliśmy przez las, w dość pofałdowanym terenie. Ukazała się nam mała wioska i dom, w którym mieliśmy nocować, ale patrzymy: światła pogaszone. Na podwórku mnóstwo narzędzi, które z jednej strony, przypominały maszyny rolnicze, z drugiej, mogłyby być wykorzystywane jako narzędzie tortur. Zrobiło się trochę mroczno i wcale nie chodziło tu o porę dnia.

No nic, jak już jesteśmy to wchodzimy. W zasadzie sam wchodzę po schodach do miejsca, które najbardziej przypominało wejściowe drzwi. Dzwonię, pukam, słyszę jakieś głosy, rozmowę. Bardzo cichą rozmowę. Po drugiej stronie chyba również zrobiło się mroczno. Jakbym mieszkał na odludziu i usłyszał pukanie do drzwi to też bym się zastanowił. W końcu jednak drzwi otworzyła kobieta w wieku 60-65 lat (tak na oko). Zakomunikowałem jej, że przyjechaliśmy do niej na nocleg i pokazałem dowód rezerwacji. Pani, trochę już odstresowana tym, że nie chcemy jej nic zrobić, a tylko się gdzieś przespać, spojrzała i pięknie po angielsku wytłumaczyła mi, że źle trafiliśmy i musimy wrócić przez las, gdzieś tam zakręcić (ostrzejszego zakrętu to chyba w życiu nie widziałem) i dojedziemy do celu. Będąc nadal w szoku (ale już takim bardziej pozytywnym) ruszyliśmy we wskazanym przez Panią kierunku. Trafiliśmy pod dom, który zdecydowanie bardziej przypominał miejsce, gdzie można przenocować.

Zdecydowanie zachęcamy Was do zjechania z drogi i zatrzymania się w tym kraju, chociaż na 2 dni. Słowenia, choć niewielka, ma naprawdę mnóstwo do zaoferowania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *