Jeziora Plitwickie – chorwacki numer jeden
Jeziora Plitwickie to niewątpliwie jedno z najbardziej znanych i najpiękniejszych miejsc w Chorwacji. Dwa zespoły jezior, Dolne Jeziora i Górne Jeziora, połączone są ze sobą kaskadowo licznymi wodospadami. Wszystko to objęte ochroną w ramach Parku Narodowego Jezior Plitwickich utworzonym tu w 1949 roku. Zajmuje on obecnie 29 500 ha, co czyni go jednym z największych obszarów chronionych w Chorwacji. Od roku 1979, park znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
Oglądając zdjęcia, jedna rzeczy była dla nas oczywista. Pomimo, że jedziemy do Chorwacji poplażować, to Jeziora Plitwickie są tym miejscem, dla którego musimy plażowanie przerwać. Dotarliśmy tutaj w 13 dniu naszej austriacko-słoweńsko-chorwackiej wyprawy. Czytając wiele relacji w internecie, postanowiliśmy że zastosujemy się do porad i stawimy się z samego rana, żeby uniknąć tłumów. Kilka dni wcześniej, przy Wąwozie Vintgar ta sama rada, sprawdziła się w 100%.
Poprzedniego dnia zwiedzaliśmy Wodospady Krk. Późnym popołudniem mieliśmy więc jeszcze do pokonania 180 kilometrów, tak żeby rzeczywiście móc stawić się rano przy kasach. Przejechaliśmy nawet trochę więcej, bo dotarliśmy aż do miejscowości Slunj. Restauracja Feniks naprawdę daje radę. Spore porcje w dobrej cenie, głodni nie wyjdziecie. My nie zamierzaliśmy zbyt szybko wychodzić, bo nad restauracją mieliśmy zarezerwowany pokój na noc. Bardzo pozytywne zaskoczenie wygodą, czystością, klimą i kabiną prysznicową z radiem:P
Dojazd i parking
Po wczesnej pobudce i szybkim śniadaniu, udaliśmy się w stronę Jezior Plitwickich. Wiedzieliśmy dokładnie gdzie się kierować, bo poprzedniego dnia w drodze do Slunj, mijaliśmy wejścia i parkingi przy jeziorach. Wszystko się zgadzało, parking prawie pusty, więc zostawiliśmy samochód tak, żeby postał możliwie jak najdłużej w cieniu. Nie jest to trudne, bo drzew na parkingu nie brakuje. Cena za parking za samochód osobowy to 7 kun za godzinę (w 2021 roku jest to 10 kun). Zbieramy rzeczy i idziemy do kas. Jeziora Plitwickie czekają.
Przy kasie przeżywamy szok. Skąd się tu wzięli Ci ludzie?! Kolejka jest ogromna, ale co zrobić, przyjechaliśmy to już zobaczymy. Wszędzie daleko, nawet ciężko teraz o jakąś alternatywę. Przeraża mnie trochę myśl spaceru w takim tłumie jak poprzedniego dnia na wodospadach. Cierpliwie czekamy. Droga z końca kolejki do kasy, zajęła nam 2 godziny! Nie był to jednak czas stracony. Jest przy wejściu kilka sklepików, więc zdążyliśmy zakupić kartki, znaczki, magnesy itp. Ba! Zdążyłem na spokojnie pójść zostawić to wszystko w samochodzie. Zapoznaliśmy się z mapą, zaplanowaliśmy trasę przejścia (o tym za chwilę).
Ceny i dostępne trasy
Wstęp nie należy do najtańszych. Za dwójkę dorosłych (Pola wchodzi jeszcze bezpłatnie) płacimy 500 HRK, czyli 300 PLN. W roku 2021, cena wynosi już 300 HRK za osobę dorosłą. Natomiast cena parkingu w 2021 roku to 10 kun za godzinę. Mowa o sezonie wysokim. Przed i po sezonie jest trochę taniej. Aktualny, pełny cennik znajdziecie na oficjalnej stronie Parku Narodowego Jezior Plitwickich.
Wspomniałem już o planowaniu trasy. Propozycji tzw. programów jest kilka, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Znajdziecie je na stronie internetowej. Są trasy krótkie (3,5 km) na 2-3 godziny spaceru, są i długie (18 km) na 6-8 godzin chodzenia. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby zmodyfikować trochę te trasy dla swoich potrzeb. My założyliśmy sobie, że trasy A i B są trochę krótkie, ale zobaczymy jak będą dawać radę Pola i Gosia z Konstantym w brzuchu. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby ukończyć trasę C lub H. Osiemnastokilometrowy wariant K był dla tej ekipy zdecydowanie za długi. Poza tym koniecznie chcieliśmy przepłynąć się statkiem, którego wariant ten nie obejmuje.
Rozpoczynamy
Wchodząc na teren parku (korzystaliśmy z wejścia numer 1) naszym oczom od razu ukazuje się Wielki Wodospad (Veliki Slap). Widok ten z miejsca wynagradza czas odstany w kolejce i jest zapowiedzią wspaniałego spaceru. Bardzo szybko, pozytywnie zaskakuje nas fakt, że ludzie którzy stali z nami w kolejce, nagle się gdzieś rozeszli i na trasie jest naprawdę luźno. Większe zgromadzenie spotykamy schodząc do stóp Wielkiego Wodospadu, ale jest tam tyle miejsca, że nikt się nie przepycha, a i zdjęcia można sobie zrobić bez problemu.
To co zachwyca, to oczywiście przepiękne widoki. Połączenie skał, wody i roślinności daj naprawdę niesamowite efekty. Przepięknie poprowadzone ścieżki, tak, żeby jak najwięcej czerpać z tego wyjątkowego spaceru. Przejrzysta woda, a w niej setki ryb pływających sobie bez pośpiechu. Kaczki leniwie dryfujące na tafli jezior. To wszystko sprawia, że Jeziora Plitwickie są naprawdę wyjątkowe. Gdyby tylko te zwierzęta były świadome tego, w jakim środowisku żyją. A może są?
Po niecałych dwóch godzinach spaceru dochodzimy do punktu P3. Przypomnę, że idziemy z 4-latką, więc tempo spaceru nie powala, a dodatkowo, co jakiś czas trzeba się zatrzymać na zdjęcie. Tym samym kończymy wędrówkę po Dolnych Jeziorach, gdyż ostatnie jezioro tej części Parku pokonamy łódką. Poza przystanią gdzie można wsiąść na łódź, w punkcie P3 są również toalety i możliwość zakupienia czegoś do jedzenia/picia. Na dania obiadowe się jednak nie nastawiajcie. Kanapki, lody, to jest to na co możecie liczyć.
Łódka i dalszy spacer
W tym miejscu, po raz pierwszy od wejścia, przypominamy sobie że Jeziora Plitwickie były obecne w planach wielu osób na ten dzień. Kolejka do wejścia na łódkę to nieco ponad pół godziny. Ważna uwaga! Kupując bilet w kasie, nie wyrzucajcie go po wejściu do Parku, ale trzymajcie ze sobą do samego końca. Będzie on potrzebny m.in. do wejścia na pokład łodzi, którą przepłyniecie na wzdłuż Jeziora Kozjak. Łódź dowiezie Was do punktu P2, skąd macie dwie opcje do wyboru. Możecie poczekać na transport, na drugą stronę jeziora do punktu P1. Znajdujecie się już bardzo blisko wejścia/wyjścia numer 2. Żeby powrócić do wejścia numer 1, w miejscu ST2 musicie poczekać na taki autobuso-pociąg😊, który zabierze Was w stronę ST1, skąd to wyjścia zostaje kilka minut spaceru. Uwaga! Żeby skorzystać z tego środka transportu, również musicie okazać bilet.
Druga opcja to wyruszenie z punktu P2 na trasę po Górnych Jeziorach. Czas mamy niezły, Pola w pełni sił, więc oczywiście idziemy. Na szlaku znowu spokój, więc idzie się bardzo przyjemnie. Tłoczno zaczyna się robić przy pierwszych wodospadach w tej części trasy. Nic dziwnego, bo są naprawdę piękne. Zator spowodowany jest tym, że każdy chce sobie zrobić tutaj zdjęcie. Gdyby chodnik był w tym miejscu trochę szerszy, byłoby dużo łatwiej, a tak musimy swoje odstać. Najgorsze, że Pola odpada i przez resztę trasy jest w zasadzie przez cały czas u mnie na rękach.
Naszym miejscem docelowym jest punkt ST3, z którego planujemy przetransportować się do ST1 i wrócić do auta. Idzie nam całkiem nieźle, a w połowie drogi zaczyna iść nawet jeszcze lepiej. Odgłosy zbliżającej się burzy motywują do szybszego przebierania nogami. Nic to, że mam jeszcze dziecko przerzucone przez ramię, trzeba maszerować. W końcu dochodzimy do celu, kończąc tym samym trasę C. Naprawdę się udało!
Powrót
W punkcie ST3 stajemy ponownie w dość długiej kolejce do wejścia do autobusu. W międzyczasie korzystamy na przemian z toalety. To pierwsza toaleta od czasów P3, więc polecam korzystać kiedy jest okazja. Jedno z nas ustawia się również w kolejce po kanapki w znajdującym się tam barze. Zapasy jedzenia się wyczerpały i żołądki powoli zaczynają przypominać o swoim istnieniu. Kolejka transportowa rusza się jednak szybciej niż kanapkowa, więc zmuszeni jesteśmy do chwilowej rezygnacji z jedzenia.
Droga autobusem przebiega całkiem sprawnie. Droga jest dość kręta. Przy trasie widzimy ludzi, którzy pokonują tą trasę pieszo. Długi będą mieli ten spacer. Dla zdrowia fajnie, ale widoki z drogi nie umywają się do tych z trasy.
Wmawiamy sobie, że w punkcie ST2, będziemy musieli się przesiąść na autobus do ST1 i dlatego wysiadamy. Nie wiem dlaczego taka myśl nam przyszła do głowy, bo trasa to normalnie ST3 ↔ ST1, a ST2 jest tylko przystankiem pośrednim. Przynajmniej tutaj jest bar z kanapkami, do którego nie ma kolejki. Czekamy więc na transport, ale już zaspokajając pierwszy głód.
W końcu docieramy do ST1 i po krótkim spacerze wychodzimy na parking. Jest koło godziny 16.00. W kolejce do wejścia nie ma nikogo, więc na krótszą trasę można jak najbardziej próbować jeszcze wchodzić. Burza przeszła bokiem. Najciekawsze jest to, że o ile przy wejściu na statek mieliśmy sprawdzone bilety, o tyle w autobusie nikt tego nie zrobił. Dziwne, bo przystanek w punkcie ST2 jest przed kasami, więc teoretycznie można byłoby wejść do autobusu bez biletu i podjechać na spacer po jeziorach.
Podsumowanie
Jeziora Plitwickie zaliczone i pomimo porannego stania w kolejce jesteśmy bardzo zadowoleni z tego dnia. To jest miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić. Zaplanować sobie cały dzień oraz trasę obejmującą i Dolne i Górne Jeziora. Zabierzcie ze sobą odpowiednią ilość wody i jedzenia. Pamiętajcie też o wygodnych butach, aparacie i dobrym humorze. Czapka czy krem z filtrem też mogą się przydać. Będąc z dziećmi weźcie pod uwagę ich formę. Długa trasa może być dla nich męcząca. Z nosidełkiem spokojnie sobie poradzicie. Z wózkiem, hmm… jeśli już, to tylko Dolne Jeziora, a i tu będą miejsca, w których trzeba będzie pogłówkować.